Z sernikiem w rękach i ciężarem w sercu – o dniu, w którym prawie nie poszłam.

15 maja. Obudziłam się i wiedziałam, że nie dam rady. Tydzień był wyjątkowo trudny, każdy dzień ciągnął się jak wieczność. Czułam się przytłoczona, zmęczona, przebodźcowana. Znowu wróciły ciemne myśli. Myśli, które szeptały: “Nie dasz rady. Po co to wszystko? Przestań się męczyć.”

Ten dzień miał być kolejnym spotkaniem w projekcie Fundacji Śląskie Anioły. Ale nie chciałam iść. Nie miałam siły. Chciałam zostać w domu, zniknąć, nie musieć być już silna dla innych. Dla rodziny. Dla świata. Czułam się, jakbym w tym wszystkim zapomniała, jak być po prostu dla siebie.

Dzień wcześniej upiekłam sernik – taki, który ostatnio bardzo smakował dziewczynom. Chciałam jakoś zająć myśli, zająć ręce, oderwać się. Ale 15 maja rano sernik leżał na stole, a ja leżałam w środku siebie – ciężka, przygnieciona. I powiedziałam sobie: “Nie idę.”

Ale później przypomniałam sobie, że mamy szkolenie. Szkolenie, które coś mi wtedy pokazało. Uderzyło w serducho. I poszłam.

Na spotkaniu znowu nałożyłam maskę. Uśmiech, rozmowa, żart. Nikt nie mógł poznać, co naprawdę dzieje się we mnie. Ale w pewnym momencie nie wytrzymałam – popłakałam się. I dobrze. Bo wtedy poczułam się wysłuchana. Byłam ze sobą. Bez udawania.

Od tamtej pory walczę codziennie. Uczę się stawiać granice. Uczę się być dla siebie. Bo wiem, że jeśli nie zadbam o siebie, nie będę w stanie naprawdę być dla innych. Tylko że to bardzo trudne. Nigdy wcześniej tego nie umiałam. Nie potrafię jeszcze dobrze troszczyć się o siebie. Ale chcę się tego nauczyć.

Spotkania z dziewczynami dają mi siłę. Te kilka godzin sprawiają, że czuję się lekka, że znowu oddycham. I boli mnie, że nie zawsze mogę być. Że niektóre spotkania mnie omijają, bo już wcześniej zaplanowałam wyjazd, jak teraz – maraton czy wylot do Rzymu. Czuję się wtedy pominięta, niepotrzebna. Wiem, że to nieprawda, ale gdzieś głęboko tak to odbieram.

Odliczam dni do 6 czerwca. Chcę znowu być, znowu poczuć, że nie jestem sama. Że moje „ja” też ma znaczenie. I nawet jeśli nadal uczę się stawiać pierwsze kroki w dbaniu o siebie, to wiem jedno: nie chcę już dłużej żyć tylko dla innych.

Chcę żyć też dla siebie.
Chcę być ważna – nie tylko jako mama, żona, córka,
Chcę być ważna jako ja.


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *